***perspektywa CC'ego***
Jak tylko usłyszałem dzwonek do drzwi , szybko tam pobiegłem. Ashley z Elizabeth już tam byli , a w drzwiach stała Sophie. Cieszyłem się na jej widok , pomimo , że narobiła tyle problemów. W głębi serca cieszyłem się jak małe dziecko , które dostało lizaka. Wpatrywałem się w nią jak w lalkę. Kurwa ja się w niej zakochałem.Ale ona ma Matt'a więc... Ja nie mam żadnych szans u niej. A poza tym jak by Ashley zareagował albo Elizabeth.
-Możemy tu nocować?-zapytali
Po minie Matt'a można było wywnioskować , że coś kombinuje. Ale nie mogłem nic odczytać z jego twarzy. Patrzył się na Elizabeth takim wzrokiem , jakby chciał jej coś zrobić....
-Ash , możemy pogadać?-zapytałem
Ashley kiwnął głową na tak. Poszedłem w stronę kuchni , on za mną. Cholera ja się boję o Lizz...
-No co chcesz stary ?-zapytał mnie
-Chodzi mi o Matt'a , on coś kombinuje...
-To znaczy?
-Dziwnym wzrokiem patrzy na Elizabeth , jakby chciał jej coś zrobić...
-Co ty pierdolisz?
-Mówię serio, nie wiem co on knuje , ale pilnuj Lizz jak oka w głowie.
Ashley złapał się za głowę. On kocha Lizz i nie chce żeby cokolwiek jej się stało. On by sobie tego nie wybaczył. I wtedy do kuchni weszła Elizabeth. Popatrzyła się po nas i skapnęła się , że coś jest nie tak.
-Em... Co się dzieje?-zapytała
Ashley spojrzał na mnie , ja na niego. Lizz traciła cierpliwość , bo żaden z nas w ogóle się nie odzywał.
-Czy powie mi któryś , co tu się kurwa dzieje?-warknęła
Wyrapiłem na nią oczy . Jeszcze nie słyszałem jej tak wściekłej.
-Lizz , wyluzuj. Już ci mówimy.-uspokajałem ją.-Ashley mów...
-No to tak... CC widział jak Matt dziwnie się na ciebie patrzy. Być może coś kombinuje. Boję się o ciebie i nie chcę żeby coś ci się stało.
-Skarbie... Nie bój się , wszystko będzie dobrze...
-Nie , właśnie nie będzie dobrze. Zobacz co masz na szyi przez nich. Ja nie chcę żeby znowu coś ci się stało. Tym razem bym tego nie wytrzymał.
Stałem i słuchałem ich rozmowę. Ashley na prawdę się o nią bał , ja tam wolę się nie odzywać , bo jeszcze wyłapie. Wolę siedzieć cicho jak myszka.
-CC weź coś jej powiedz...
-Ale co ja mam jej powiedzieć?
-Że się o nią martwię.
-Khem , khem ... Pani Elizabeth , ten oto pan Ashley Purdy , który jest nieziemsko w pani zakochany , całymi dniami i nocami martwi się o panią. Nie chce żeby coś złego się stało.
Mówiłem poważnym tonem , ale nie mogłem wytrzymać i jebłem niekontrolowanym śmiechem. Elizabeth i Ashley także. Śmialiśmy się dobre 10 minut , dopóki Elizabeth nie zwinęła się z ostrego bólu.
-Lizz co się dzieje?
-Brzuch... Strasznie mnie boli , możesz mnie zanieść na łóżko?
-Już , już...
Ashley wziął ją na ręce i wychodził już z kuchni.
-CC , przynieś mi szklankę wody i tabletki przeciwbólowe.
-Okey , już się robi pani Purdy.
Lizz się uśmiechnęła , a ja wyjąłem szklankę z szafki , nalałem do niej wody. Tylko tak... Jaką ja mam wziąć tabletkę... Ma być przeciwbólowa...Po kilku minutach wreszcie znalazłem. Szybko pobiegłem z wodą i tabletkami na górę. Wparowałem do ich pokoju jak poparzony.
-Dłużej nie mogłeś?!-warknął Ashley
-Ash , cicho. Może tabletek nie mógł znaleźć.
-O właśnie Ashley...
Elizabeth uśmiechnęła się do mnie , na co ja odwzajemniłem go.
-CC , dawaj mi już te tabletki bo umrę z bólu.
-A tylko byś spróbowała.-powiedzieliśmy razem.
Lizz poparzyła się na nas z ze zdziwieniem, połknęła tabletki popijając wodą i ułożyła się na łóżku. My staliśmy i wpatrywaliśmy się w nią.
-Będziecie tak stać i się patrzyć na mnie jak próbuję zasnąć , czy łaskawie opuścicie pokój?
-Już idziemy.
Ashley pocałował ją i razem wyszliśmy z pokoju.
-Martwię się o nią.-odezwał się Ashley
-Wiem , widać to... Kochasz ją i to dlatego.
-A nooo...
-Będzie dobrze...
-Tak myślisz?
-Oczywiście panie Purdy
Powiedziałem i poczochrałem włosy kumpla. Zeszliśmy na dół gdzie wszyscy siedzieli w salonie.
***perspektywa Evelin***
Jak oni mieli czelność tu wrócić ?! Ugh , jak ja byłam wściekła ! Andy widział , że mam zaciśnięte zęby i złapał mnie za rękę. Siedzieliśmy w salonie . Właśnie... Co może być Elizabeth , że Ashley tak szybko zabrał ją do pokoju na górę , a po chwili biegł CC z szklanką wody. Panowała grobowa cisza. Andy patrzył się na mnie , a ja byłam daleko myślami. Na moment spojrzałam na Matt'a , był ostro zamyślony. Po schodach zeszli devianty. Usiedli obok nas. Miałam się odezwać , ale zadzwonił telefon Andy'ego.
-Przepraszam.-powiedział i wyszedł
Poszłam za nim , długo rozmawiał przez telefon. Spojrzał na mnie smutnym wzrokiem i sie rozłączył.
-Mam złe wiadomości.
-To znaczy jakie?
-Dzwonił menadżer , pojutrze wylatujemy do Niemiec....
-Po co ?
-Tego nie powiedział....
Zaczęłam się w środku gotować ze złości.
-Na ile?-zapytałam
-Na 2 tygodnie....
-Ja pierdole...
Andy podszedł do mnie i mocno przytulił. Na policzkach poczułam spływające łzy.
-Ej mała nie płacz. Wszystko to szybko minie.
-Oby , zawołać chłopców? Musisz im to powiedzieć , bo później zapomnisz.
-Ooo , to zawołaj.
Szybko otarłam łzy z policzków i poszłam do salonu. Zrobiłam normalnie wejście smoka. Wypierdoliłam się na prostym odcinku. Wszyscy odwrócili się w moją stronę.
-Nic ci nie jest?-zapytał Jake.
-Nie , nic , tylko idźcie do kuchni... Andy musi z wami pogadać...
Chłopcy niechętnie wstali z sofy i pomaszerowali jeden za drugim do kuchni. Ja wstałam z podłogi i ogarnęłam się... Sophie z Matt'em patrzyli na mnie jak na wariatkę.
-No co ?-warknęłam
-Em , nic....-speszyła się Sophie.
Kurwa Matt mi coś tu nie pasuje... Jakiś dziwny się zrobił... Jak chłopcy wyjadą , będę musiała wszystkiego tu pilnować.
-Chcecie coś oglądać?
-No czemu nie?
Matt dalej siedział cicho... Byłam już wkurzona. Włączyłam jakiś film i siedziałam już cicho. Wolałam się nie odzywać.
***perspektywa Andy'ego***
Czekałem na chłopaków w kuchni.... Weszli jeden za drugim. Dziwnie się na mnie patrzyli....
-No co się tak na mnie patrzycie?
-Booo... Em...
-Dobra nieważne ... Mam złe wiadomości.
-Jakie?!-zapytał Ashley
Ugh , ja i on najbardziej będziemy to przeżywać. Szczególnie jak w domu jest cały ten Matt. Będzie ciężko je zostawić.
-No to tak.... Pojutrze wylatujemy...
-Gdzie?!-krzyknęli chórkiem
-Do Niemiec na 2 tygodnie.
-Ja pierdole.-szepnął Ashley
Bidulek aż usiadł na krześle. Wiem co przeżywa. Dla niego łatwe to , to nie będzie po tych wszystkich akcjach.
-Ja nie chcę zostawić Elizabeth tutaj. Tak daleko od niej....
Kurwa nawet nie wiem , jakbym mógł go chociaż trochę pocieszyć...
-Ashley , to minie nie wiadomo kiedy.-pocieszał go Jake
-Jake... A czy Ella chciała popełnić samobójstwo?! NIE ! Więc nie musisz się o nią tak martwić jak ja martwię się o Elizabeth.
Jake chciał coś jeszcze powiedzieć , ale ja kiwnąłem głową by się nie odzywał.
-Dobra... A tak w ogóle to po co my tam jedziemy?-zapytał Ashley
-Nie wiem . Menadżer nic nie powiedział na ten temat.
-Cwel jebany....-warknął Ashley
Nastąpiła chwila ciszy. Zaczął dzwonić czyjś telefon.
-Ugh , to mój.-powiedział Ash
Odebrał go przy nas . Po głosie można było wywnioskować , że rozmawia z jakimś kolesiem. Ha ha , nie wyobrażam sobie cycatej blondynki z takim głosem. to by było dziwne.
-Kto to dzwonił?
-Facet z policji.... Jutro mamy się stawić na komendzie... Będzie ten pierdolony pedofil...
-Ouu....
Ashley ma teraz tyle na głowie... Prawie wszystko wali mu się na głowę.. On już tyle przeżył...
********** następny dzień**********
Obudziłem się całkiem wypoczęty. Słyszałem jak Ashley krząta się po kuchni , pewnie robi śniadanie dla Elizabeth. Usłyszałem jak posypało się szkło....
-Kurwa jebana mać !!!-wydarł się Ashley
On i kuchnia to chyba kiepski pomysł... Wylazłem z łóżka i poszedłem do kuchni. Byłem już na progu drzwi i zobaczyłem , że Ashley zamiata coś co rozbił.. Byłem ciekaw co to było. oby nie mój kubek , bo zabije , utopie , poćwiartuje , wsadzę w woreczki śniadaniowe i zakopie w ogrodzie...
-Ashley... Co rozbiłeś?
-Em , to nic takiego . To tylko zwykły kubek.
-Na pewno ? Jaki?
-No em , ten taki...
Podszedłem do niego i spojrzałem na rozbity kubek. Nie mogłem uwierzyć , że to mój kubek jest rozbity z batmana !!!!
-Ashley... Ty kurwa już nie żyjesz...
***perspektywa Ashley'a***
Oj szykowały się kłopoty...
-Ashley... Ty już kurwa nie żyjesz ...
Ojoooooj...
-No sorry , nie chciałem , odkupię ci...
Andy dalej patrzył na mnie morderczym wzrokiem... No nic... Wypadało by mi zacząć uciekać , ale się nie wyspałem i miałem lenia.
-Wszystko okey?-zapytała Elizabeth , która weszła do kuchni
-Ashley rozbił mój kubek w batmana !-krzyczał Andy prawie płacząc
-Ale to nie moja wina , że zostawiłeś go w takim miejscu !
Zacząłem się z nim kłócić o głupi kubek z batmana...
-Oh god ! ! ! Cicho siedzieć !!-wydarła się Elizabeth.-Andy odkupię ci ten kubek za niego...
-Nie no dobra , nie musicie , poniosło mnie...
- Taa , a potem mnie zarżniesz siekiera w nocy?
-Niee....
Nastała cisza. Elizabeth stała z rękami założonymi na głowie... Bidulka załamała się naszym zachowaniem chyba...
-Jestem załamana waszym zachowaniem...
Ha ha jak ja ją dobrze znam... Podszedłem do niej i pocałowałem tak inaczej.
-Em , czyżby nas coś dzisiaj czekało?-zapytała
-Taa... Musimy stawić się na komendzie....
Mina Elizabeth była bezcenna. Jak ja kochałem te jej karpie.
-Coś jeszcze?
-Em... Tak..
-No więc?
-Jutro wyjeżdżam z chłopakami....
To ją chyba zabolało. Ona nie chce żebym ją zostawił , ani ja nie chcę jej tutaj zostawić z tym Matt'em...
-Ale... Że? Jak ? Na ile?
-Na 2 tygodnie..
Lizz wtuliła się we mnie i zaczęła płakać. Mi samemu łzy poleciały. Andy stał i patrzył sie smutnym wzrokiem.
-Ash , musicie jechać już.
Kiwnąłem mu głową na tak...
-Lizz chodź ubierzemy się i ruszamy.
***perspektywa Elizabeth***
Poszłam z Ashley'em się ubierać. Jeju ja nie chcę żeby on gdzieś wyjeżdżał.
-Wszystko będzie dobrze skarbie...
-Mam taką nadzieję.
Po kilkunastu minutach siedzieliśmy w samochodzie. Jak ja kurwa nie chcę tam jechać. Jeszcze jak ja mam zobaczyć tego kretyna to aż mnie mdli...
**********15 minut później**********
-Nie bój się...
-Nie boję się... Chyba...
Weszliśmy do budynku , stał tam ten popapraniec...
-O jesteś kurwo ! !- warknął
To co potem zobaczyłam zaskoczyło mnie....
† † † † † † † † † † † † † † † † † † † † † † † † † † † † † † † † † † † † † † † † † † †
Haa ! Specjalnie dla was napisałam dłuuugą notkę ;D Mam nadzieję , że nie zamulam i się podoba ? ^^ Do następnej notki ;D Czekam na komentarze ;**
Rozdział świetny *•* i długi łiii
OdpowiedzUsuńCzekam na następny :)
Pisałam ci już że uwielbiam twoje rozdziały? ;)
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz i już nie mogę doczekać się next'a :3
Jeeej! Ale dużo - super ^^
OdpowiedzUsuńW takim momencie w ogóle przerywasz?! Serca nie masz! :P
Ha! Wiedziałam, że CC czuje coś do Sophie! A nie mówiłam! ;D
Chłopcy są taaacy kochani ♥
Szkoda, że będą musieli wyjechać. A ten Matt w ogóle mi się nie podoba... ;/
No wahtever, czekam na nexta i buziaki :***
Nie no jebłam i nie wstaję na fragment o kubku . :D
OdpowiedzUsuńOberwałam Napadem śmiechu przy :
"... bo zabije , utopie , poćwiartuję , wsadzę w woreczki śniadaniowe i zakopie w ogrodzie " xdd oraz przy :
"Taa , a potem mnie zarżniesz siekierą w nocy ? " hahahaha , jesteś fenomenalna ! <3 ^^
Ughh , zabiję , utopię , poćwiartuję , wsadzę w woreczki śniadaniowe i zakopię w ogrodzie CIEBIE za to , że skończyłaś w takim momencie . ! :D
<3
Mogę też równie dobrze przyjść teraz do cb , w końcu jest 1:29 , i zarżnę cię siekierą , wsadzę do zamrażalnika i potem wyjmę cię i wywiozę gdzię ;****<3 <3
TAK , TAK BARDZO CIE KOCHAM ;****
Super rozdział *.*
OdpowiedzUsuńTen kubek z batmanem... reakcja taka sama jak osoba wyżej ;-) (Andy Biersack- Batman) HAHahah, jebłam >.<
Pisz szybko następny rozdział ;))
Carolyn
haha , dziękuję za pochwałę mojego komentarza :D
Usuń