***Perspektywa Jake'a***
Wyszedłem z salonu w celu pójścia do kuchni. Już miałem wchodzić do kuchni gdy nagle usłyszałem huk i krzyk Ashley'a. Chcąc zobaczyć co się stało odwróciłem się i zamarłem. To Elizabeth... ona spadła ze schodów. Nie podnosiła się. Ashley szybko znalazł się obok niej. Zauważył też mnie.
-Jake ! Szybko dzwoń po pogotowie!-krzyczał ze łzami w oczach.-Cholera czy to musi się tobie....-nie dokończył tylko klękał przy nieprzytomnej Lizzy.
Szybko złapałem za telefon. Ręce trzęsły mi się cholernie. Wybrałem numer i powiedziałem o wszystkim jaka jest sytuacja. Muszą zaraz być.
-Ash , zaraz będą.-powiedziałem
-Niech się pośpieszą!!!!-wrzeszczał.
Chodziłem ciągle w kółko , czekając na te pogotowie.
-Cholera kto tak drze jape?-jęczał Andy , nie zauważając co się stało.
My milczeliśmy , Ashley płakał.
-Co wam się stało do chole.... osz kurwa !!- taa dopiero teraz ?
Andy szybko zleciał po schodach na dół klęcząc przy Elizabeth i Ash'u.
-Kurwa co się stało?-pytał
-Ona... spadła...-szeptał Ash.
Współczułem Ashley'owi. On już tyle przecierpiał , a co Lizz ma powiedzieć ? Ona to dopiero się nacierpiała....
***Perspektywa Ashley'a***
Kurwaaaa , dlaczego Elizabeth ? Czy ona coś komuś zrobiła ?!?! Nie ! Więc czemu musi tak cierpieć?! Cały czas byłem przy Lizz , nawet nie usłyszałem kiedy pogotowie przyjechało. Musiałem się odsunąć... Lekarze wzięli Elizabeth do karetki do której mnie nie wpuścili. Musiałem szybko wsiąść w samochód i jechać za nimi.
-Ashley , ja będę prowadzić.-powiedział spokojnie Andy.
-Okey , ja nie dam rady.-szepnąłem..
Szybko znalazłem się na miejscu pasażera , a Andy na miejscu kierowcy. Cały czas myślałem o tym wszystkim. Miałem nadzieję , że nic jej nie będzie. Przecież jak jej coś się stanie to ja nie wytrzymam !
-Ashley... Trzymaj się , wszystko będzie dobrze.
Nie odzywałem się. Ja nie wiem co robić. Chyba wystarczy mi tylko czekać. Nawet nie zauważyłem , że jesteśmy juz pod szpitalem.
-Mam iść z tobą ?-zapytał Andy
-Chodź.-szepnąłem.
Wyszedłem z samochodu i szybkim krokiem poszedłem do środka. Andy poszedł w moje ślady.
-Przepraszam , gdzie jest Elizabeth Carls?-zapytałem pielęgniarki , która własnie nas mijała.
-Pani Elizabeth właśnie jest na badaniach. Więcej panu na razie nie mogę powiedzieć.
Cholera jasna....Ja muszę się dowiedzieć co z nią jest...
GODZINĘ PÓŹNIEJ
Zauważyłem lekarza idącego korytarzem , szybko wstałem z krzesełka , na którym siedziałem godzinę czasu.
-Co z Elizabeth Carls?
-Pan z rodziny?-zapytał
-Jestem jej narzeczonym....
Co prawda , jeszcze się jej nie oświadczyłem , ale mam zamiar to zrobić.
-Pani Elizabeth , leży w sali numer 18 , ale najpierw musimy porozmawiać. Chodźmy do mojego gabinetu.
Jego głos nie był taki jak powinien być. Coś czułem , że to będą złe wieści. Poszedłem za lekarzem , miałem myśli daleko , daleko.
-Proszę niech pan sobie usiądzie lepiej.
Zrobiłem , to o co poprosił.
-Mam złe wieści dla pana.-zaczął
-Jakie?-zapytałem.
-Pani Elizabeth może mieć chwilowy zanik pamięci , może pana nie poznać , nikogo. Sama może nie wiedzieć kim jest. To był jednak mocny upadek.
-Co to znaczy chwilowy ?
-To znaczy , że może odzyskać pamięć. Ale kiedy ? Tego już nie wiadomo. Za tydzień , za miesiąc , pół roku , za rok...
-Matko... to już wszystko?-szepnąłem
-Tak.
-Dziękuję.
Musiałem jak najszybciej wyjść z tego gabinetu. Muszę pójść szybko do niej. Ja muszę ją zobaczyć. Idąc korytarzem zobaczyłem , że Andy dalej tu jest.
-Dowiedziałeś się czegoś?
-Tak... Może mieć chwilowy zanik pamięci... Idziesz ze mną do niej ? Nie chcę iść tam sam.
-No pewnie , że pójdę.
***perspektywa Rebeci***
Spało mi się cudownie. Nigdy nie pomyślała bym , że tak się wyśpię w ciągu 2-3 godzin. Spojrzałam na zegarek , pokazywał godzinę 18:42.
-Przydało by się coś zjeść.-powiedziałam sama do siebie.
Powoli wstałam z łóżka , ubrałam się , związałam włosy w kucyk i wyszłam z pokoju. W domu panował spokój. Ciekawe czy zawsze tutaj tak jest. Myślałam , że będzie słychać jakieś śmiechy , czy cokolwiek , a tu... cisza. Powoli zeszłam po schodach na dół , rozglądając się czy czasami nie chcą zrobić mi jakiegoś żartu. Na początku pomyślałam , że może nikogo nie ma w domu. W salonie nikogo nie było , ale gdy weszłam do kuchni zobaczyłam Jake'a.
-Cześć Jake !-krzyknęłam uśmiechnięta.
-Hej Rebi...-powiedział smutno.
-Wiesz gdzie jest może Andy ?-zapytałam.
-Tak , wiem. Jest w szpitalu.
Co on powiedział ?! W jakim szpitalu ?! Czemu ja nic nie wiem ? Co się stało ?!
-Dlaczego?!
-Elizabeth spadła ze schodów , pogotowie ją zabrało , była nieprzytomna.
Ja pieprze , chcę do niej pojechać. Muszę się dowiedzieć co z nią.
-Jake , jedziemy tam.-nakazałam
-Nie , jeszcze nie. Pisałem z Andy'm... Pisze żeby jeszcze nie przyjeżdżać. Aa.. i mam złą wiadomość.
Ja już nie wiem co robić , łzy pojawiają mi się w oczach , słabo mi i cała w dodatku się trzesę. Jaką on może mieć złą wiadomość ?!
-Jaką ?!
-Elizabeth... może... mieć chwilowy zanik pamięci. Może nas nie pamiętać. Ale dobra wiadomość to taka , że wyjdzie z tego i przypomni sobie nas.
To żeś mnie pocieszył...
-Gdzie reszta?-zapytałam
-CC z Sophie chyba są na górze.
-I co nie słyszeli tego wszystkiego ?! A gdzie Jinxx ?
Jake milczał. Widać , że martwi się o Elizabeth i Ashley'a. Bo jeżeli coś się stało Lizz , on tak samo cierpiał jak ona. Przeżywał z nią każdy jej ból , smutał kiedy ona była smutna. Za każdym razem nie mógł znieść tego , że jego dziewczyna tak cierpi.
-Jinxx gdzieś ....
-Dzieńdobereeek !!!!!!!-krzyczał zadowolony z czegoś Jinxx.
Wszedł do kuchni , a my patrzyliśmy na niego smutnym wzrokiem.
-Ktoś umarł czy co?-śmiał się , kładąc zakupy na stole. On jeszcze nie wiedział co się stało. Patrzył się na nas już nie wiedząc co mówić. Nawet po cichu zaczął się śmiać.
-Nam nie jest do śmiechu.-powiedział Jake
-A czemuż to?-zapytał biorąc szklankę.
-Lizzy jest w szpitalu.-powiedziałam.
Szklanka , którą trzymał Jinxx poleciała na podłogę i rozbiła się na malutkie kawałki. Jinxx patrzył na nas jakby zobaczył mordercę.
-Moją Lizzy?!?! To znaczy naszą ?!?!
***perspektywa Jinxx'a***
Cholera... prawie bym się wygadał. Tak... Elizabeth mi się podoba od jakiegoś czasu. Ale przecież jej tego nie powiem. Jest z Ash'em. Przecież jakby Ashley się dowiedział to nastąpiła by wielka rzeźnia jak nic. Nie chcę zepsuć im związku , są razem szczęśliwi. Ale za to ja nie chcę cierpieć. Sammi... to już przeszłość. Nie chcę wracać do tamtego czasu. Chce zacząć od nowa... ale jak ? Elizabeth strasznie mi się podoba i... no nie mogę się na nią napatrzeć.
-Jinxx????-odezwał się Jake.
Spojrzałem na niego i na Rebece. Patrzyli się na mnie zdziwieni. Co ja mam robić ? Przecież jak oni sie dowiedzą to koniec.
-Jinxx ? Żyjesz ?-zapytała Rebeca.
-Em , tak , tak. Żyję.
Muszę jakoś zwiać , żeby się nie tłumaczyć. Nie teraz. Może kiedyś , ale to kiedyś im powiem. Może to zauroczenie... No ale jak ?! Jak widzę jak całuje się z Ashley'em , to czuję jakby moje serce przestawało bić.
-Jinxx ? Co to miało znaczyć ?-zapytali.
-Ale co?-udawałem , że nie wiem o co chodzi.
-No.. Elizabeth... Co to miało znaczyć ?
-Jejku nic , przejęzyczyłem się.
Próbowałem jakoś się wymigać , ale chyba to nie przejdzie. Jake'a łatwo nie jest okłamać... Hmm.. a może ... jemu powiem ? Tylko nie przy Rebece...
-Chłopaki później pogadamy ja jadę do szpitala , okey?
-No okey , spoko. Dojedziemy do was.
Rebeca wyszła , a my zostaliśmy sami w domu.
-Możesz mi powiedzieć.-zaczął Jake po dłuższej chwili.
-Tak , wiem... ale... no nie wiem.
-Jinxx... zatrzymam to dla siebie. Dobrze o tym wiesz...
Czy Jake zawsze musi mnie przekonywać tak ? Zawsze wymiękam i mówię.
-Z Sammi się pokłóciłes?
-Sammi.... to już przeszłość.
Jake to pierwsza osoba w tym domu , która wie , że nie jestem z Sammi. Tak , jego wyraz twarzy bezcenny.
-No gadaj chłopiec.-klepał mnie po plecach.
Po paru minutach w końcu się odezwałem.
-Nie mów tego NIKOMU.-powiedziałem.
-Nie no okey spoko. Nie powiem.
-Zakochałem się.
-Ooo ! To świetnie !
-No chyba nie....-zacząłem.
-A kto to ?-zapytał.
-To... Elizabeth....-wyszeptałem.
---------------------------------
Błagam zabijcie -_- chyba zrobię sobie przerwę w pisaniu ; // a rozdział .... postanowiłam w nim trochę namieszać ;))
Czytasz = komentujesz ^^
Lizzy ma tak cholernego pecha ;c Jeejjeeejeej... Ma się wszystko ułożyć ! :D
OdpowiedzUsuńMimo tego rozdział świetny i faktycznie w nim trochę namieszałaś ;/
No nic. Pozostaje tylko czekać na następny i mam nadzieję że będzie taki świetny jak poprzednie ♥ U mnie nowy rozdział przewiduję na pojutrze :)
Biedna Lizz :c
OdpowiedzUsuńAle się porobiło :"(
Czekam na nexta <3