***PERSPEKTYWA ASHLEY'A***
USŁYSZAŁEM RAZEM Z ANDY'M , COŚ O JAKIMŚ WSTRZYKNIĘCIU CZEGOŚ...MUSZĘ SIĘ DOWIEDZIEĆ O CO CHODZI , CO I KTO WSTRZYKNĄŁ. WIDZIAŁEM , ŻE REBECA JEST ZŁA NA ELIZABETH , ŻE KRZYKNĘŁA TO NA GŁOS.
-DZIEWCZYNY.... IDZIEMY DO POKOI.-POWIEDZIAŁ ANDY I RUSZYŁ.
SAM NIE WIEM CO MAM ROBIĆ. JESTEM ODROBINĘ ZŁY NA LIZZY , ŻE NIC MI NIE POWIEDZIAŁA. MOGŁA TO PRZEDE MNĄ TAK UKRYWAĆ TO ? MUSZĘ Z NIĄ POROZMAWIAĆ , CHOĆ WIDZĘ PO ZACHOWANIU ANDY'EGO , ŻE BĘDZIE OSTRA GADKA.
****GODZINĘ PÓŹNIEJ****
-USIĄDŹCIE.-NAKAZAŁ ANDY
USIADŁEM RAZEM Z DZIEWCZYNAMI I PATRZYŁEM CO WYCZYNIA NASZ ANDY. CHODZIŁ W JEDNĄ TO W DRUGĄ STRONĘ CIĄGLE NAD CZYMŚ MYŚLĄC.
-MOŻECIE MI POWIEDZIEĆ CO TO MIAŁO ZNACZYĆ? KTO I CO WAM WSTRZYKNĄŁ?
-ANDY , CHYBA CHCIAŁEŚ POWIEDZIEĆ NAM.-POWIEDZIAŁEM
POPATRZYŁ NA MNIE MORDERCZYM WZROKIEM I WIEDZIAŁEM , ŻE MUSZE SIĘ ZAMKNĄĆ I CZEKAĆ NA WYTŁUMACZENIA DZIEWCZYN. DŁUUUGO CZEKAĆ NA JAKIEKOLWIEK WYTŁUMACZENIA. ANI JEDNA ANI DRUGA SIĘ NIE ODZYWAŁY NIC , A NIC.
-NO WIĘC?
-LIZZY POWIESZ?-ZAPYTAŁA SZEPTEM REBECA
-DLACZEGO TY TEGO NIE ZROBISZ?
-NIECH CI BĘDZIE JA POWIEM.
NASTAŁA CISZA , REBECA NABRAŁA W PŁUCA POWIETRZE I ZACZĘŁA MÓWIĆ.
-JESZCZE JAK BYŁYŚMY MAŁE I BAWIŁYŚMY SIĘ RAZEM I TAK DALEJ. KTÓREGOŚ DNIA BAWIŁYŚMY SIĘ W POBLISKIM LASKU SAME WE DWIE. PODJECHAŁ JAKIŚ MĘŻCZYZNA DO NAS I DAŁ NAM ZABAWKI , JAKIEŚ CHYBA SŁODYCZE TEŻ. PO KILKU MINUTACH STAŁYŚMY SIĘ SENNE I PO PROSTU ZASNĘŁYŚMY NA TRAWIE. OBUDZIŁYŚMY SIĘ W JAKIMŚ POKOJU. OKNA BYŁY POZASŁANIANE , A MY LEŻAŁYŚMY W ŁÓŻKACH. PAMIĘTAM JAK ELIZABETH KRZYCZAŁA , ABY NAS WYPUŚCIŁ. ILE MIAŁYŚMY LAT ?? Z 9 , MOŻE 10. GOŚCIU WZIĄŁ JAKIEŚ 2 STRZYKAWKI. NA PIERWSZY OGIEŃ POSZŁA LIZZY. WSTRZYKNĄŁ JEJ W RĘKĘ COŚ TAKIEGO ZIELONEGO CHYBA , NIE PAMIĘTAM KOLORU. LIZZY , MOMENTALNIE KRZYKNĘŁA COŚ W INNYM JĘZYKU , ZACZĘŁO NIĄ TRZĄŚĆ. PO KILKU MINUTACH ZABRAŁ SIĘ ZA MNIE I ZE MNĄ BYŁO TO SAMO. ZAUWAŻYŁAM PO CHWILI , ŻE LIZZ JEST CAŁA CZERWONA , A SZCZEGÓLNIE JEJ OCZY. FACET POWIEDZIAŁ , ŻE JEŻELI KOMUŚ O TYM POWIEMY TO NAS ZABIJE. I TAK DO TEJ PORY NIKOMU NIE POWIEDZIAŁYŚMY O TYM.
SIEDZIAŁEM I DOSZEDŁEM DO WNIOSKU , ŻE NIC NIE KAPUJE.
-A CO PO TYM MIAŁYŚCIE JAK WAM TO WSTRZYKNĄŁ?-DOPYTYWAŁ SIĘ ANDY.
-JEŻELI KTOŚ NAS TAK PORZĄDNIE ZDENERWUJE , ROBIĄ NAM SIĘ OCZY CAŁE CZERWONE I ROŚNIEMY W SIŁĘ.
-JEJKU BŁAGAM NIE ROZMAWIAJMY O TYM !! JA CHCĘ DO DOMU.-LAMENTOWAŁEM
ANDY PARSKNĄŁ ŚMIECHEM , NA CO JA POPATRZYŁEM SIĘ NA NIEGO.
-REBECA? JEDZIESZ Z NAMI?-ZAPYTAŁ.
-PEWNIE ! CZEMU NIE?-MÓWIŁA URADOWANA.
-NO TO IDZIEMY SIĘ PAKOWAĆ. JUTRO RANO WYLATUJEMY.
MIAŁY BYĆ TAKI UDANY WYJAZD , ALE JEŻELI DALEJ MA TAK BYĆ TAKIE WYDARZENIA TO JA NA PRAWDĘ PODZIĘKUJĘ.
****************NASTĘPNY DZIEŃ*******************
***PERSPEKTYWA ANDY'EGO***
MMM... JAKIE TE ŁÓŻKO JEST MIĘCIUTKIE , NIC TYLKO SOBIE TAK LEŻEĆ. W PEWNYM MOMENCIE POSTANOWIŁEM ZOBACZYĆ , KTÓRA JEST GODZINA.
-EE TO TYLKO 9 RANO...
LEŻAŁEM DALEJ AŻ W PEWNYM MOMENCIE KTOŚ WBIEGŁ MI DO POKOJU.
-ANDY !!!!! WSTAWAJ !!! ZASPALIŚMY ! ZA GODZINĘ MAMY SAMOLOT !- WYDARŁA SIĘ SOPHIE.
-CO TY GADASZ?!-WYSKOCZYŁEM Z ŁÓŻKA Z PRĘDKOŚCIĄ ŚWIATŁA.
JAK JA NIE MOGŁEM SIĘ KAPNĄĆ , ŻE ZASPALIŚMY NA TEN DURNY SAMOLOT. I POMYŚLEĆ JESZCZE , ŻE TO JA MÓWIŁEM , ŻE RANO WYLATUJEMY. OJ ANDY , ANDY. TY STARY SKLEROTYKU , JAK MOGŁEŚ ZAPOMNIEĆ.
-GDZIE RESZTA?-ZAPYTAŁEM.
-WŁAŚNIE IDĘ ICH BUDZIĆ , CHODŹ POMOŻESZ MI , DOBRZE WIESZ , ŻE ASHLEY'A BĘDZIE CIĘŻKO WYCIĄGNĄĆ Z ŁÓŻKA.
-TAK , TAK. JUŻ IDĘ.
SZYBKO UBRAŁEM SIĘ TAK , ABYM NIE MUSIAŁ SIĘ PRZEBIERAĆ I WYBIEGŁEM Z POKOJU. WBIŁEM DO POKOJU ASH'A I LIZZY , TAK SAMO JAK SOPHIE DO MNIE. PODBIEGŁEM DO ŁÓŻKA ASHLEY'A I KRZYKNĄŁEM.
-ASHLEY WSTAWAJ NA SAMOLOT ZASPALIŚMY !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
BIDULEK AŻ SPADŁ Z ŁÓŻKA. MUSIAŁ SIĘ TROCHĘ POOBIJAĆ ALE CÓŻ... ŻYCIE...
-POGRZAŁO CIEBIE DO RESZTY?-WALIŁA WONTAMI LIZZY
-NO PRZEPRASZAM BARDZO PANIĄ , ALE CHYBA MIELIŚMY WRACAĆ DO DOMU TAK ? A ZA NIECAŁĄ GODZINĘ NASZ SAMOLOT ODLATUJE!
MINA ELIZABETH KOSMICZNA , JESZCZE TAKIEJ NIE WIDZIAŁEM W JEJ WYKONANIU. ASHLEY JESZCZE NIE PODNIÓSŁ SIĘ Z PODŁOGI.
-ASHLEY CZY MÓGŁBYŚ RUSZYĆ ZACNY TYŁEK?
-MOOOOMENT , A CO W OGÓLE SIĘ DZIEJE?
ELIZABETH AŻ SOBIE USIADŁA NA ŁÓŻKU I PATRZYŁA SIĘ NA ASH'A JAK NA TOTALNEGO IDIOTĘ. JAK ON MÓGŁ NIC NIE OGARNIAĆ?!?! NO JA SIĘ PYTAM ?!?! ZAWSZE TO ON BYŁ ''NAJMĄDRZEJSZY'' I ZA PIERWSZYM RAZEM ZAJARZYŁ O CO CHODZI. ALE OSTATNIO TO SIĘ ZMIENIŁO.
-ASHLEY... CHODZI O TO-ZACZĘŁA SPOKOJNYM GŁOSEM LIZZ.- ŻE ZASPALIŚMY !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!-WYDARŁA SIĘ TYM RAZEM , TAK GŁOŚNO , ŻE MYŚLAŁEM ŻE OGŁUCHNĘ .
ASHLEY POPATRZYŁ NA NIĄ WYSTRASZONYM WZROKIEM.
-KOCHANIE , NIE KRZYCZ NA MNIE.-ODEZWAŁ SIĘ
-TO PODNOŚ TEN TYŁEK I RUSZ SIE !!!! AA I ANDY DZIĘKI ZA POBUDKE.
-TO SOPHIE DZIĘKUJCIE. TO ONA MNIE OBUDZIŁA. DOBRA TO POSPIESZCIE SIĘ I JEDZIEMY NA LOTNISKO.
*****LOTNISKO*****
BIEGLIŚMY Z BAGAŻAMI JAK W KEVIN SAM W DOMU. UDERZALIŚMY W INNYCH LUDZI , KTÓRZY WYLATYWALI DO INNYCH PAŃSTW. DZIWNE... CC NA TYCH SWOICH SZCZUDŁACH LECIAŁ PIERWSZY.
-NO CHYBA NIE.!!!!!-KRZYKNĄŁ
TAA WIEDZIAŁEM O CO CHODZI...
--------------------------------
Ten rozdział to jedna wielka LIPA ! -_-" nie udało się ;'( moim zdaniem heh , opinie zostawiam dla was ^^ mam ferie to powinnam dodać jeszcze parę notek ^^
ale jak czerwone? jak pomidor? XD trochę kirpi ;;
OdpowiedzUsuńczekam.
haha XD
OdpowiedzUsuńCzekam na nastepny <3